Pół roku w liceum, czyli jak szkoła próbowała mnię zabić.
Pół roku temu pojawił się post o tym jak poszłam do liceum. Dość dawno, nawet jak na moje standardy. Nie mogłam wydusić z siebie nawet odrobiny motywacji by napisać o mojej nowej szkole, co u mnie czy o jakiej kolwiek innej ważnej sprawie. Szybko to nadrobię i opiszę trochę jak to było. Przez pierwsze miesiące- wrzesieńi październik, byłam niesamowicie zmotywowana, gotowa do poznania nowych ludzi, szkoły i wszystkich nowych rzeczy jakie pojawiły się wokoło mnie. To było fajne, czułam się dobrze. Jeszcze wtedy nie robią sprawdzianów, to chyba dlatego. A potem przez kolejne dwa miesiące było średnio. Chodziłam do szkoły w swoim trybie awaryjnym, czyli jestem, ale nie jestem. Taki zombie. Nie było aż tak źle jak w gimnazjum, gdzie miałam straszne huśtawki nastrojów. Jednak wtedy bardzo się st...